Wspominaliśmy już kilka razy o pewnym tajemniczym projekcie MEGA, a teraz w końcu nadszedł czas, żeby powiedzieć o nim trochę więcej.
Projekt MEGA pochodzi od „Make Europe Great Again”. W 2022 roku rozpoczęliśmy proces zakończenia naszej produkcji w Chinach. Chińskie fabryki produkowały dla nas różne produkty Särmä, takie jak kurtki wiatroszczelne, spodnie i płaszcze zewnętrzne oraz torby i plecaki. Spośród około dwustu tekstylnych produktów wytwarzanych dla naszych marek, 26 miało metkę Made in China. Oznacza to, że około 12% z nich pochodziło z Chin. Ponieważ wolumeny sprzedaży były duże, udział zakupów z Chin dla naszych marek wzrósł do 20%, licząc w euro. Jeśli spojrzymy na wolumen produkcji w kilogramach, w 2022 roku 44% naszych tekstyliów pochodziło z Chin.
Jeśli spojrzymy na całą odzież i sprzęt wszystkich producentów, które przechodzą przez naszą firmę, w 2022 roku 11% zakupów liczonych w euro pochodziło z Chin. To daje około 1,5 miliona euro.
Podsumowując, całkowity udział zakupów z krainy smoków jest znacznie mniejszy niż z Finlandii i innych krajów UE, ale wcale nie jest mały, zwłaszcza z perspektywy naszych własnych marek. A teraz musimy zredukować go do zera.
Po co to wszystko?
Za tą decyzją stoi wiele powodów. Od dłuższego czasu mamy mieszane uczucia co do roli Chin w geopolityce. A teraz, gdy przywódcy Rosji i Chin coraz bardziej się zaprzyjaźniają, trzeba działać. Uważamy, że każda złotówka, której nie musimy ładować w chińską gospodarkę, powinna być wydana gdzie indziej. Wydaje się, że wróciła era protekcjonizmu, bloków i wojen handlowych, a my musimy umieć w niej działać. Chińska pomoc dla Rosji może prowadzić do sankcji gospodarczych, a nasz rosnący rynek w USA też raczej nie ma najgładszych relacji handlowych z Chinami.
Nie podoba nam się też popieprzone podejście chińskich władz do mniejszości, jak szerokie wykorzystywanie ujgurskiej pracy niewolniczej w przemyśle bawełnianym i tekstylnym. Już w 2021 roku prześwietliliśmy nasz łańcuch dostaw na tyle, na ile mogliśmy i zobowiązaliśmy dostawcę do zakupu odpowiedniej ilości bawełny potrzebnej do naszych produktów od indyjskiego producenta. Jednak pochodzenie tkaniny jest trudne do prześledzenia, bo niektóre kraje są znane z tego, że przerzucają bawełnę do sąsiadów, żeby zamazać jej prawdziwe źródło.
Chcemy podkreślić, że nasza chińska fabryka-dostawca pracowała rzetelnie i porządnie, ludzie byli świetni, a współpraca układała się bardzo dobrze. Rozumiemy też, że nie jest idealnie zostawić tych ludzi bez pracy. Gdyby branża fast fashion na wschodzie nagle się posypała, ogromna liczba osób, głównie kobiet, zostałaby bez dochodu – nie żeby ten dochód do tej pory był satysfakcjonujący. Nasze wycofanie potrwa kilka lat, dając fabryce czas na dostosowanie się do sytuacji.
Na przykład odzież wiatroszczelna Särmä była produkowana w Chinach
Zalety i wady
No to co my z tego mamy? Poza tym, że możemy wyglądać na moralnie lepszych, są też inne zalety. Produkcja bliżej naszej bazy pozwala nam zamawiać mniejsze partie, a czas transportu się skraca, co jest super, jeśli nie chcesz zamrażać całej kasy w wielkich zamówieniach.
Ta zmiana nie obejdzie się jednak bez problemów. Zamiast dużych minimalnych zamówień na gotowe produkty, będziemy musieli zamawiać tony materiału. Moce przerobowe europejskich fabryk są ograniczone, a ostatnie lata zakłóceń z powodu pewnych „wydarzeń historycznych” trochę namieszały w branży produkcyjnej.
Największym wyzwaniem są rosnące koszty. Cała produkcja odzieży została kiedyś przeniesiona dalej od Europy właśnie ze względu na dużo niższe płace. I wbrew temu, co się często myśli, chińska produkcja to nie tylko kiepskiej jakości sweatshopy. Mają tam też bardzo nowoczesne maszyny i naprawdę ogarniętych ludzi. Ponieważ standard życia w Chinach stopniowo się poprawia, wynagrodzenia zaczęły zbliżać się do poziomu europejskiego. Mimo to, po relokacji nasze koszty będą wyraźnie wyższe, bo tutaj wszystko wciąż jest znacznie droższe.
Ponieważ ceny tych produktów nieuchronnie się zmienią, sensowne jest przejście przez cały proces projektowania razem z nową fabryką, żeby mieć pewność, że produkty będą miały wszystkie potrzebne cechy, ale bez zbędnych bajerów. W efekcie dostajemy ogólnie lepszy produkt. Mamy nadzieję, że zachodnia kultura konsumencka też będzie gotowa na zmianę w stronę kupowania mniej, ale lepiej, i używania tego, co kupimy, długo i intensywnie.
To nie jest szybka sztuczka. Proces przeniesienia produkcji jednego produktu może zająć nawet dwa lata. Mimo to, już udało nam się sporo osiągnąć i pierwsze partie z nowych fabryk spodziewane są latem 2024 roku.
Co dalej?
Niestety, ten projekt nie uwalnia nas całkowicie od Chin. Kraj ten nadal pozostanie głównym producentem tkanin technicznych i surowców, i trudno będzie go całkowicie zastąpić. Jednak dzięki temu projektowi chcemy być częścią nowego renesansu europejskiej produkcji. Zwłaszcza jeśli chodzi o materiały używane przez sektor obronny i operatorów. Szkoda, że coraz mniej mocy produkcyjnych jest w naszych rękach. Mamy nadzieję, że w przyszłości szczególnie krytyczne, funkcjonalne tekstylia będą powstawać w Europie, żeby zapewnić bezpieczeństwo dostaw.