Rok temu ja i kilku moich znajomych postanowiliśmy sprawdzić, jakie doświadczenia mogą nam zaoferować podstawowy i zaawansowany kurs Close Protection w polskiej Euseca (European Security Academy). No cóż, kurs był totalnie „bez ściemy” i od tamtej pory marzyłem, żeby kiedyś wrócić do Polski.
Tym razem postanowiliśmy celować w kurs Private Military Contractor w Euseca, na który trzeba było ukończyć wspomniane wcześniej kursy lub ewentualnie mieć jakieś wcześniejsze doświadczenie w wojsku.
Ostatnie piwo w poznańskim hipsterskim pubie przed kursem.
Private Military Contractor
Mieliśmy wysokie oczekiwania wobec kursu. Mówiono, że już pierwszego dnia będą próbowali cię złamać i nawet największy twardziel będzie miał ciężko: kamizelka balistyczna 24/7, a tor przeszkód trzeba zaliczyć w sześć minut. Wiesz, standardowe ostre jazdy. Byłem więc mentalnie przygotowany na porządny polski army-LARP, gdzie rozbijają ci psychikę i składają ją na nowo, a zamknięcie oczu na dłużej niż mrugnięcie jest zabronione.
No cóż, kurs nie spełnił do końca tych oczekiwań, bo instruktorzy z Euseca przemyśleli swoje metody szkoleniowe i całkowicie je zmienili: tym razem skupiliśmy się głównie na prawdziwym treningu zamiast na Full Metal Jacketowych fizycznych katorgach. Było to raczej pozytywne zaskoczenie niż rozczarowanie, bo ogólnie rzecz biorąc, łatwiej się uczyć nowych rzeczy, kiedy nie spędziłeś ostatnich czterech nocy na losowych nocnych ćwiczeniach.
Po naszym przyjeździe do Poznania odebrał nas mały bus wypełniony przyszłymi operatorami. Godzinna jazda z Poznania do obozu szkoleniowego wydawała się znacznie dłuższa: większość z nas była w Polsce po raz pierwszy. Podróżni byli raczej cicho, a w powietrzu wisiało napięcie.
Po dotarciu do obozu okazało się, że jest nas ponad 25 osób – było jasne, że zostaniemy podzieleni na dwa zespoły, co też się stało. Jednostka Alfa była złożona z ludzi różnych narodowości (Finowie, Brazylijczycy, Południowoafrykańczycy, Serbowie, Niemcy, Polacy, Grecy i inni), podczas gdy druga grupa składała się głównie z Włochów i Francuzów, których umiejętności językowe były dość ograniczone.
MO czujny umysł
Kurs zaczął się od wykładu o najgorszych krajach świata, o ich problemach, historii i scenie PMC w tych rejonach. Główny nacisk położono na konkretne kraje afrykańskie i strefy wojenne Bliskiego Wschodu.
W południe ćwiczyliśmy obsługę broni z karabinami automatycznymi M4 i AKMS, a jako broń krótką służył nam Glock 17. Podczas zajęć przerobiliśmy różne pozycje strzeleckie i zasady bezpieczeństwa. W późniejszych dniach tygodnia uczono nas też różnych sprytnych trików z zakresu działań PMC, jak przygotować się na IED i jak reagować na zamachowców-samobójców, porywaczy i wszelkiej maści innych drani.
Większość szkolenia skupiała się jednak na chodzeniu w szyku VIP+5 (formacja diamentowa wokół VIP-a, żeby utrzymać go przy życiu tak długo, jak się da), czasem z samochodami, a czasem pod ostrzałem. Bez wątpienia była to najlepsza część kursu. Instruktorzy próbowali zastawiać na nas zasadzki z markerami paintballowymi, celując w VIP-a, podczas gdy naszym celem było wykrycie napastnika i ewakuacja VIP-a nawet kosztem własnego życia. Do tej symulacji Euseca zrekonstruowała ratusz (?) w Mogadiszu i jego najbliższą okolicę na polu nieopodal obozu. To właśnie tam spędziliśmy większość kursu.
Dakka Dakka!!
W ciągu tygodnia zrobiliśmy kilka wypadów na strzelnicę, żeby wypróbować różne metody strzelania, które ćwiczyliśmy z ostrą amunicją. To właśnie tutaj poszło mi naprawdę dobrze i zdecydowanie uznałem to za swoją mocną stronę podczas kursu.
MEDYK!
Jeden dzień kursu był poświęcony medycynie pola walki, prowadzony przez polskiego supermedyka z nałogiem żucia tytoniu i ciągłym przeklinaniem, mającego ponad 15 lat doświadczenia w terenie, głównie na osi Irak-Afganistan. Nie dość, że był niesamowicie dobry w tym, co robi, to jeszcze był świetnym instruktorem i miał masę świetnych historii do opowiedzenia.
To szkolenie z pierwszej pomocy było rewelacyjne, zdecydowanie najlepsze, jakie kiedykolwiek miałem, nawet w porównaniu do kursów prowadzonych przez Fińskie Siły Zbrojne czy tych mniej nastawionych na profesjonalistów organizowanych przez Fiński Czerwony Krzyż.
CQB-wojna
W drugiej połowie kursu poświęciliśmy trochę czasu na naukę walki w bliskim kontakcie. Mam już trochę doświadczenia w tym temacie, więc miałem wrażenie, że to trochę strata czasu, bo techniki, których nas uczono, wydawały mi się trochę dziwne, a ogólnie CQB to coś, czego nie da się porządnie nauczyć w kilka godzin treningu. Pewnie dla innych uczestników kursu, którzy nie mieli wcześniej z tym styczności, mogło to być pouczające.
Pewnie chodziło głównie o to, żeby powiedzieć „będziecie tego potrzebować”. Sama nauka CQB mi nie przeszkadzała, ale szkoda, że nie mieliśmy trochę więcej czasu, żeby się na tym skupić.
To już koniec
W miarę zbliżania się końca kursu ostatni dzień poświęcono na sprawdzenie, czy kursanci czegoś się nauczyli. Trzy testy: teoria, strzelnica i praca zespołowa w taktyce. Większość z nas zdała je bez problemu, w tym ja, chociaż na strzelnicy nie poszło mi tak dobrze, jak powinno. Niektórzy nie poradzili sobie tak dobrze jak reszta, prawdopodobnie dlatego, że przeciętne wieczory upływały głównie na rozmowach o dziwkach i o tym, ile z nich niektórzy kupią po kursie. W takich warunkach trudno się skupić na nauce.
Bardzo podobał mi się ten kurs i z czystym sumieniem polecam go każdemu, kto chce pracować jako PMC na terenach kryzysowych. Najlepsze było poznanie i spotkanie wielu świetnych ludzi z całego świata, którzy myślą o tych sprawach podobnie jak ja. Świetni goście!
Zakwaterowanie
Kilka słów o jedzeniu i spaniu: wszystko jest wliczone w cenę kursu. Obóz znajduje się w bardzo przyjemnym, przypominającym gospodarstwo otoczeniu, a budynki, takie jak wiatrak i bar, zostały przerobione na miejsca noclegowe. Klimat jest świetny i przypomina mi opowieści o obozach Legii Cudzoziemskiej.
Jedzenia nie zabraknie, bo jest go pod dostatkiem. Trzy posiłki dziennie, głównie bardzo klasyczna polska kuchnia z mięsem i tłuszczem. Kawa dostępna cały czas, a od czasu do czasu wieczorem podczas wolnego powinno być wystarczająco czasu, żeby odwiedzić ich średnio wyposażoną siłownię, skorzystać z sauny lub popływać w okolicznym jeziorze.
Więcej informacji
Więcej informacji o Euseca i różnych kursach, które organizują, znajdziesz na: www.euseca.com
Fotografia: Jarek Wolny
Recenzje produktów
Pentagon Elgon Heavy Duty Pants
Kurwa wygodne i naprawdę nieźle wyglądające spodnie do codziennego użytku. Masa sprytnych rozwiązań i szeroki wybór praktycznych kieszeni. Jedyny minus to to, że są produkowane przez grecką firmę. Pentagon robi też sprzęt dla greckich sił zbrojnych, więc jakość powinna być wysoka, ale już po czterech dniach ostrego używania w boju pojawiła się dziura, a szew w kroku zaczął się powoli rozchodzić. Mimo to, to wciąż jedne z moich ulubionych spodni i będę ich używał w przyszłych akcjach!
Cytując greckiego ochroniarza: "Nazywamy to 'petato', czyli 'wyrzuć to do śmieci.' "
Tru-Spec 24/7 Tactical Pants, olive drab
Bardzo fajne spodnie! Podobnie jak Elgony, są wygodne, mają mnóstwo różnych rozmiarów, więc na pewno znajdziesz idealnie pasujące, a w pasie nie marszczą się dzięki wszytej gumie. To jak unowocześnione klasyczne spodnie BDU i wyglądają na wytrzymałe – nie zapominając o profesjonalnym wyglądzie.
Varusteleka rękawice bojowe, skóra/nomex
Porządne i dobrze zaprojektowane rękawice do zastosowań bojowych. Obsługa broni i innego sprzętu jest całkiem łatwa, a nie miałem żadnych problemów z zakuwaniem kogoś w te rękawice. Skóra jest wytrzymała, chociaż Nomex już nie tak bardzo – nic groźnego, głównie chodzi o to, że wygląd z czasem się pogarsza. Warte każdej złotówki!
Mil-Tec Koszulka sportowa z długim rękawem, odprowadzająca wilgoć, czarna
Nie pierwszy raz piszę dobrze o tej koszulce: to naprawdę zajebista koszulka zarówno na wojnę, jak i do sportu, zwłaszcza jeśli większość czasu nosisz kamizelkę balistyczną. Jest bardzo wygodna i sprawdza się zarówno w deszczu, jak i w upale. Minusem jest syntetyczny materiał, który potrafi się stopić na skórze, jeśli zajmie się ogniem. Tak więc nosząc ją, lepiej nie baw się z ogniem, bo możesz mieć przejebane.
ESS ICE 3- okulary ochronne
Porządne okulary ochronne do ostrego używania. Sprawdzają się zarówno na wojnie, jak i na airsofcie. Używam swojej pary od kilku lat i prawie nie widać śladów użytkowania. Sztos.
Varusteleka M05 fińska Flaga na rzep
Fińska Duma! Noś to na kamizelce lub rękawie za każdym razem, gdy pracujesz z obcokrajowcami. Świetny sposób, by ogłosić swoją wyższość, kiedy kopiesz tyłki o wiele mocniej niż cała reszta.